Monday 19 October 2009

OLA, ASIA, KRYSIA, KASIA

4mexico 17 października 2007
rozbiegowka
Zakladam bloga :) Pierwszy raz w zyciu :)
Tutaj umiescimy relacje z wyprawy do Meksyku. MY, czyli Asia, Krysia, Ola i Kasia.
4mexico :)
Jesli wskazaniem dla udanej wyprawy jest podekscytowanie jej uczestnikow, to powinno byc wspaniale. Przygotowania - jak na nas- zapiete na ostatni guzik, tak ze nawet jest czas na uruchomienie tego notatnika.
Prosimy- znajomych i nieznajomych- o komentarze. Bedziemy sie cieszyc z kontaktu!!!
Wylatujemy 28 pazdziernika z Warszawy przez Amsterdam do Cancun. Na pierwsze "prawdziwe" notatki mozecie wiec liczyc kolo poniedzialku. Juz sie ciesze na pisanie :)
4X4 (14:46)
4 komentarze


29 października 2007
Cancun- relacja Kasi
Kochani!
Wyobrazcie sobie, ze po 12 godzinach lotu zamiast w Cancun wyladowalysmy w HAWANIE!!!!! na Kubie. Bylysmy zachwycone, i od razu kupilysmy sobie koszulki z Che Gewara!!! Wygladamy w nich slicznie, szczegolnie po przebraniu sie z przepoconych polskich podkoszulkow. Lada 2 godziny po czasie wylecielismy do Meksyku i juz po godzinie lotu bylysmy w Cancun. Bardzo sprawnie nam poszlo dostanie sie do hotelu i milo spedzilysmy pierwsza noc. Milo to znaczy Asia nie spala prawie wcale, Krysia malo co, a Ola i ja jak niemowleta.
Teraz j uz mamay wynajety cudowny samochod marki Nissan, Ola kupuje buty bo jest boso, Krysia kosmetyki a Asia i ja piszemy zebyscie sie nie martwili. Samochod mamy na tydzien, potem jedziemy do Belize i Gwatemali autokarem.
Otoczone jestesmy niezwykle przystojnymi meksykanami z bananem na ustach i mowimy coraz lepiej po hiszpansku. Za chwile ruszamy wzdluz wybrzeza do Tulum, al jutro moze do Cziczenitza.
Pogoda ok, slonce troche chmur, goraco jak czort bo bardzo wilgotno. Ale samochod ma klime.
Czekamy na Wasze komentarze, my bedziemy sie staraly dawac znac jak tylko bedzie internet.
Calusy dla wszystkich od 4x4.

4X4 (18:12)
4 komentarze


Tulum relacja Kasi


Wyjechalysmy z Cancun zeby jechac do Tulum, ale po drodze, na szczescie, zboczylysmy do Pumal, tuz za Playa del Carmen. To byla po prostu rewelacja! Prawdziwe morze Karaibskie. KOLORY PO PROSTU NIEMOZLIWE DO WYOBRAZENIA, granatowy, turkusowy, piasek bialy i bardzo gruboziarnisty, lepszy niz w Kenii!
Zjadlysmy obiad i postanowilysmy zostac. Wynajelysmy cabane nad samym morzem, przepiekny widok, kokosy spadajace z palm, no i powiewajaca nad wszystkim piracka flaga :) Cos niesamowitego! W srodku cabana lekko posmierdywala i zjadly nas kompletnie komary, ale bylysmy mimo wszystko przeszczesliwe!
Wstalysmy bardzo wczesnie-kolo 6am- Asia prawie nie spala, Ola czytala w nocy przy czolowce, Krysia wstala o piatej rano, a ja usilowalam w tym wszystkim sie wyspac...
Mialysmy wyjechac rano do Tulum, ale w efekcie bylysmy tam okolo 10, a wiec ogromny juz upal. Sniadanie przy drodze w kiosku dla tubylcow- bardzo dobre jak na warunki :) oby bez lamblii :)
Najwieksza atrakcja ruin Tulum okazala sie kapiel w morzu. Morze bylo turkusowo szmaragdowe i mialo fale wysokosci 3 metrow. Jedna z nich chciala mnie nawet utopic, ale po namysle zabrala tylko moje ciemne okulary :(((

Tymniemniej zadowolone bardzo wyjechalysmy ku Chihen Itza. Po drodze minelysmy Coba w ktorej mialysmy cos zjesc.
Stanelysmy w Validollid. Na obiad i spanie. Obiad i owszem zjadlysmy, ale ze spania nici. Nie bylo specjalnie przyjemnie, miescina wygladala jak Myslenice w latach 80siatych.
Na domiar zlego uczestniczylysmy w prawdziwym napadzie. Weszlam do sklepu w ktorym wydawalo mi sie ze nikogo nie ma. Nie byl zbyt ciekawy, wiec juz wychodzilam w kierunku dziewczyn, kiedy dobiegla nas cichy glos. Mowiac w skrocie, na zapleczu lezala zwiazana wlascicielka blagajac, zeby ja uwolnic i zawiadomic policje. Napastnik wyszedl juz po moim wejsciu do sklepu, mijajac wchodzace dziewczyny! Jedno i drugie sie nam udalo, choc nikt za badzo nie chcial jej ratowac... Potem poszlysmy sobie szybko, zakladajac, ze zeznania na meksykanskiej policji nie beda najfajniejszym wspomnieniem z wakacji...
Na szczescie kupilam tam tez sliczna sukienke dla Kornelii a Krysia sobie fajna bransoletke, wiec nie tak zupelnie zle.
Teraz jestesmy przed Chichen Itza, w Petul, i czekamy na spektakl swiatlo i dzwiek. Mam nadzieje, ze bedzie superowy i zatrze nieprzyjemne wrazenie zagrozenia.
Tak naprawde, to caly czas o Was myslimy i tesknimy :) Ale bawimy sie tez dobrze :))
Julik, wladuje zdjecia jak tylko sie da! Nie jest to latwe, bo nie pozwalaja wpiac sie z kablem. Najwyzej zobaczysz po powrocie. Caluje. I mocno sciskam! Ucalujcie odemnie Kornelie!
Kasia
4X4 (01:05)
komentarz






Brak tytułu
Z dopiskow marudera: morze Karaibskie ma kolor jak z kiczowatej pocztowki, cieple z falami,barakudami,przyjaznymi rekinami, przylepnym piachem, piach wszedzie jakby mial klej w pakiecie, widok z naszego szalasu na palach kolejny kicz plaza i palmy z zielonymi kokosami, wschod slonca szybki i od razu upal.TULUM : grzecznie zwiedzone ruiny warowni Majow - wygrywa skrawek plazy pomiedzy warowniami, wskakujemy do morza i wrzeszczymy skaczac na falach, po 10 minutach naszych wrzaskow na plazy kapie sie juz caly tlum.VALIDOLID: male miasteczko kolonialne na drodze do Chicheniza, prawdziwy Meksyk w sklepie ratujemy napadnieta sprzedawczynie -zwiazana lezy w kantorku- wolamy policje, Olka ja rozwiazuje i w nogi - to zdrowy odruch.Otrzezwienie przychodzi w samochodzie, dociera do nas ile bylo w tym naszego szczescia...gdybamy.
kryska (01:06)



31 października 2007
PS

Ciemno sie robi o 6pm. Strasznie nam to skraca caly dzien :(
Drogi ktorymi na razie jechalysmy sa plaskie, dobre i kompletnie nic nie widac oprocz dzungli po obu stronach. Czasami w tej dzungli kilka budek z blachy i wapna, kolorowe koce, male ogrodzenia i tam klepisko i swinie, strzechy, baaardzo biednie. Nic innego nie widac, bo wszedzie dzungla.
Czasem policja z karabinami robi korek, juz nas raz wysadzili z auta i kontrolowali. Nieprzyjemne, ale nic nie zrobili :)
To be continued
4X4 (01:25)
3 komentarze






01 listopada 2007
Chichen Itza relacja Kasi



Wczoraj ogladalysmy spektakl swiatlo i dzwiek w Chichen Itza- byloby bardzo fajnie, gdyby nie wiadomosc o wypadku Antosia... Na szczescie wszystko juz OK, ale chwile grozy byly. Antosiu, trzymaj sie!!! Caluje cie cale 4x4!!!
Asia w koncu spala- prosze sie nie denerwowac- byc moze na skutek wypicia duzej ilosci mojito :))) w kazdym razie lekarstwo poskutkowalo.
Dzisiaj o 5 rano obydzila nas Ola haslem "baby wstawac!!! juz jest jasno". Zaiste, byla juz 5:30... W zwiazku z tym do Chichen Itza dojechalysmy jako jedne z pierwszych i po wynajeciu przewodnika ruszylytsmy do ogladania. Wrazenie duze.

Szczegolnie gra w pelote dala nam do myslenia nt dzielnych mezczyzn nie wahajacych sie poswiecic zycia dla pilki noznej.
To jest bramka. Trafienie do niej bez uzycia rak, z boiska pelnometrazowej wielkosci pilki do nogi bylo naprawde duzym wyzwaniem!


Potem pojechalysmy bardzo kreta droga przez bardzo male wioski podpatrujac zazywajacych sjesty w swoich hamakach tubylcow.

Trafilysmy na odpusty zwiazane z Wszystkimi Swietymi w miasteczku Izmal i juz o zmroku dotarlysmy do Meridy. Krysia pomstowala, ze sie jej nie podoba, ale jak dojechalysmy do centrum, to laskawie nas pochwalila. Mamy miejscowke w srodku miasta a basenem, i wyjatkowo kazda ma osobne lozko. Nie wiem, jak to wytrzymamy ((((
Jutro wybieramy sie do Cenotes w okolicy Meridy, a potem zobaczymy. Fajnie bedzie odwiedzic jakis cmentarz i zobaczyc jak obchodza WS. Dzisiaj w Meridzie wielkie uroczystosci, ale nic nie rozumiemy.
Aha, zakupy w pelni, laski wydaly roczne pobory na ciuchy a ja dwuletnie na weza i jaguara (czerwonego)!! Jest dobrze. Ciekawe, jak to przywieziemy do polski. (Moj Kukulkhan wazy z 10 kf i jest mojego wzrostu). Poki co, mamay plan jak je dowiezc do Cancun, tylko nie wiemy, co na to Anerican Rent Car :)))
Calust dla wszystkich, szczegolnie dla Antosia!!!

4X4 (09:06)
Skomentuj mnie




Jedziemy dalej

Z dopiskow marudera:
przejazd przez Yukatana od Karaibskiego do Zatoki Meksykanskiej to wyzwanie, widoki z okna : zielono po prawej zielono po lewej,czasem zielono porasta cos z kolorowym kwiatkiem,plasko i raczej nudno co tu duzo gadac, kto pisze ze ciekawie ten zciemnia.Tylko czasem mijane wioski zarosniete lasem, uspione, biedne i leniwe.Chaty z drewnianych palikow kryte strzecha niewielkie i przewiewne, z drzwiami na przestrzal ( dla wentylacji), w srodku wisza zawsze pelne hamaki.Mamy szal na zwiedzanie i zakupy , oba zadania wypelniamy z tym samym szalenstwem w oczach -Chichenitza zwiedzamy i wieczorem i w dzien z przewodnikiem, kupujemy wszystko co nam wpadnie w oko, niedlugo za nami bedzie jechac ciezarowka. Na szczescie dla nas w Campeche jest port i jest szansa ze nadamy to na Cargo (tylko kontener na statku nas ratuje). Ludzie wspaniali zasypuja nas radami w typie "no kobitki tam jedziecie, no tam to jest cholernie niebezpiecznie, unas jest ok, fajnie mio i tak dalej ale tam za rogiem to jest strasznie, prawdziwy Meksyk mowie wam" to sie powtarza w kazdym miejscu i co dzien rozpoczymay nasza wedrowke z kolejnym ostrzezeniem przed nastepnym miejscem na naszej drodze. Ludzie na calym swiecie sa tacy sami ja i moi ziomale jestesmy fajni i ogolnie spoko , ale ci tam za rogiem , gdzies tam w nieznanym to czale swiata zlo.Zobaczymy...
Kryska


sprostowania OLI


Moja pamiec na tej wyprawie nie wiedziec czemu siega jednego dnia wstecz (mysle ze to nadal szok). Zaczne wiec od Izamal.. Kolonialne miasto, cos pomiedzy Desperado a Zorro. Zolte. wielki zolty kosciol z klasztorek rownie zoltym jak wszystko w tym miescie. Pchod z muzyka i kwiatami, i strzelajacymi kapiszonami. slychac glownie strzaly meksykanskie bardzo. obiad w malej dusznej , zaspanej i milej knajpce na rynku i w droge do Meridy. A tam resztki imprezy na rynku, kwiaty, budowane z przytarganych kamieni kapliczki? murki? atmosfera swieta. Mnostwo ludzi wystepy aktorow poprzebieranych: panie za smierc, panowie za panie sens przejrzysty ale rozumienie szczegolow zadne, niestety. Hotel rowniez jak z filmu balustrady kute w fantazyjne ksztalty patio z palmami, basen. Rano wsciekle zakupy z oszczednosci i potrzeby oczywiscie. Przeczytalysmy w przewodniku ze najtaniej i najwygodniej spac w cabanie na swoich podwieszonych tam hamakach wiec ROZSADNIE takie w liczbie 5(jeden na bagaze) zakupilysmy.
Cenotes: wejscie jak do jaskini, krete waskie stopnie w czarna dziure. A w srodku jak w Diunie. zbiorni slodkiej krystalicznie czystej wody (chyba przesadzilam) z plywajacymi rybami. Poniewaz wielkosc owej dziury nie odpowiadala naszym wyobrazeniom , postanowily moje towrzyszki wykapac sie w wiekszej. A mowilam ze nalezy!! I ta cudem znalazlysmy, nastepna znalazlysmy rowniez, ale zalana BOG wie kiedy. I to tyle o obiekcie moich marzen. Caluje mocno. pa
kryska (02:55)
7 komentarzy





02 listopada 2007
Merida i cenotes K


W Meridzie zajmowalysmy sie glownie zakupami :) 2 godziny kupowalysmy hamaki.
Po bardzo skomplikowanej opowiesci o uprawie sizalu, z ktorego te hamaki sie robi, farbowaniu i tkaniu, oraz konsekwencjach zdrowotnych tych zabiegow dla tkaczy,
przeznaczeniu (dla dzieci, singli lub kopulujacych par),
uzytkowaniu, skladaniu i praniu hamakow
nabylysmy droga kupna hurtowa ilosc (5 hamakow) i przy okazji 3 dywany (bardzo porzadne welniane!)
Swietny deal :))))
Po dlugich targach uzyskalysmy rewelacyjna cene po 100 USD za sztuke. Na wszelki wypadek kazda z nas zaplacila karta, wiec dodatkowo za exchange fee.
Zadowolone z zakupow i przerazone wielkoscia bagazu udalysmy sie na poszukiwanie cenotes. To sa bardzo atrakcyjne dziury w ziemi wypelnione woda.
Niestety nie zlokalizowalysmy zadnych dziur wiekszych niz kaluze, pomimo wypytywania wszystkich spotkanych tubylcow w promieniu 200 km od Meridy. Co prawda mili panowie w sombrerach zapraszali nas do domowych cenotow, ale nie skorzystalysmy, bo na niedomiar towarzystwa nie narzekamy :)))
Chcialysmy swietowac Todos Santos, ale na cmentarzu nie bylo nikogo kto chcialby podzielic sie z nami jedzonkiem i tanczyc salse z duchami :( Natomiast w wielu domach i restauracjach wspaniale oltarzyki poswiecone zmarlym z ich zdjeciami, swiecami i obowiazkowo dobrym jedzonkiem dla niezyjacych przyjaciol lub czlonkow rodziny.

Natomiast we wszystkich okolocznych domach pachnialo grillami z indyka i zadowolona ludnosc hustala sie w hamakach, a pod zdjeciami ich bliskich zmarlych palily sie swiece i stalo zarcie. Bylysmy bardzo glodne!

Przebylysmy rekordowa ilosc 200 km i jestesmy w perle portowej architektury meksykanskiej- Campeche. Jwst pieknie, pojawily sie male pagorki no i morze- zatoka Meksykanska.

Nie wiemy co nas czeka dzisiejszej nocy, bo jestesmy jedynymi goscmi w naszym hotelu: Krysia juz jest pelna obaw, wiec planujemy ja polozyc do lozka z Asia- to powinno pomoc jej sie wyluzowac.
Calujemy Was mocno
4x4
4X4 (09:12)
Skomentuj mnie






04 listopada 2007
Z Campeche do Palenque i dalej 4x4


Pragniemy wszystkich uspokoic, ze huragany, powoidzie, karabinierzy tutaj zwani gandarmeria, nie takie starszne jak je TVP maluje. Dajemy rade. Jedyne czego nam brakuje to elektrycznych szczoteczek do zebow i zasiegu w komorkach. Natomiast nam nie brakuje.... w kazdej miejscowosci sa na asfalcie.
Droga z Campeche byla super. Jechalysmy przez tereny powodziowe. Wszystko stoi pod woda, krowy i konie tez.
Calkowicie zmienil sie krajobraz i ludzie tez.
Bezyny nie ma z powodu powodzi i innych nieznanych nam blizej kataklizmow. Po jezdzie na oparach z innych samochodow Krysia i ja zrobilysmy totalnego rumuna na kolejnej stacji ktora nie miala paliwa, i wlascicielka w laskawosci swojej wlala nam lewe 14 litrow. Szesliwie zadzialalo lepiej niz proponowany wczesniej przez Kasie diesel.
Asia wszedzie widzi wielkie czarne pajaki. Nikt inny ich nie widzi, wiec leczymy ja wodka doustnie.

Dojezdzamy do Palenque. Super miejsce, Maya Bell, cudowna cabana, wiekszosc gosci wisi w hamaku i pali trawke. Cudowny wieczorny koncert dwoch indian Chiapas, grajacych na gitarach, fletniach pana, fletach, i ,alej gitarce, cudowna muzyka. Po nich kiepski muzycznie ale szalenie przystojny i w cudownych haftowanych spodniach dredziasty mlodzieniec. Zyc nie umierac.
Noc w cabanie, deszc w lesie deszczowym, ryki zwierzat, w tle muzyka: po prostu bajka. (nie bede zdradzac szczegolow mojej nocy z Asia...)
Palenque wspaniale! Chichen Itza to przy niej przereklamowany cienki bolek.
Co tu gadac, zobaczycie zdjecia.
MIasto usytuowane jest na zboczach kilku wzgorz (na ktore musialysmy - z oszczednosci i dla zdrowia- wdrapac). Dzungla wrasta w miasto i caly czas musi byc wypierana, bo by je polknela (odebrane jest dzungli dopiero w latach 40stych. Na szaczesie mozna wejsc wszedzie i zwiedzac dotykowo :)

Po drodze rzeka pietrzaca wodosopady, widok z gor na szeroka rownine i las deszczowy wokol. Pewnie nei zauwazylysny tysiaca zwierzat kolo nas, ale odglosy slyszymy ;)
Wokol nas gory, rancha, osiodlane konie czekajace na rancheros, piekne ptaki....
Nareszcie Kasia widzi pajaka, ktorego od 2 dni widzi Asia. Wszysy oddychaja z ulga! Asia jest zdrowa, a pajaki wielkosci dloni wygrzewaja sie na asfalcie! Sa wielkie, czarne i owlosione...
Jedziemy dalej do Calacmul. Noca, drzac z przeazenia. Tylko kierowca- Asia zachowuje zimna krew omijaja kolejne dziury w drodze. Jest wspaniala- niedosc ze prowadzi to jeszcze tryska optymizmem. Po strasznej drodze po ciemku dojezdzamy do najdrozszej miejscowki w okolicy, ale ze wzgkedu na internet- czyli kontakt z Wami zostajemy tutaj.
PS
Szal zakupow nas nie opuszcza. Kobiety podrozujace z mezczyznami sa smutnei apatyczne, nie to co my ;) Planujemy rezerwowac drugie cargo... Nasz bagaznik juz sie nie domyka ;( Co my zrobimy jak jutro zabiora nam samochod???????????
4X4 (04:25) 2 komentarze


Calakmul i Chetumal

Kochani,
docieraja do nas wiesci jakobysmy byly juz napoczete przez krokodyle w Tabasco. Tabasco i owszem stoi pod woda, ale zycie toczy sie normalnie a my jestesmy juz w Quintana Roo.
Dziasiaj cale rano chodzilysmy po buszu i lesie deszczowym w ktorym ukryte jest 70km2 Mayowego miasta Calakmul. Wrazenie ogromne.Po raz pierwszy znalazlysmy sie ponad dzungla i z wysokosci ponad 50m odladalysmy bezkresne deszczowe lasy. W zasiegu wzroku nie bylo NICZEGO! Fantastyczne miejsce!

Malpy rzucaly do nas orzechami, bazantoindyki krakaly na drzewach a oceloty uciekaly w podskokach.
Popoludniu ruszylysmy w kierunku Cenote Azul, liczac ze wreszcie zobaczymy 80 metrow studni i tam jezioro. Nic bardziej mylnego,jezioro zaczynalo sie od poziomu ulicy :(((( i bylo marna kopia krakowskiego Zakrzowka.
Ale zato pobliska restauracja serwowala pyszne krewetki!
Nie wiem dlaczego dziewczyny martwia sie ze wsteczny nie dziala i nie chca jezdzic po miescie. Moze dobrze, ze oddajemy nasze autkojuz jutro.
Teraz w Chetumal naszym jedynym problemem jest jak tu zostawic zbedny ciezki bagaz i Kukulkhana. Rozwiazan jest kilka, wiec chociaz jedno musi wypalic.
Jutro startujemy do Belize, a potem doGwatemali, wiec jakby nie bylo wiadomosci, to z braku Internetu.
Calujemy
Asia i Kasia
4X4 (03:05)
komentarz






05 listopada 2007
Dania dnia i tygodnia


Meksykanskie zarcie cieszy oczy i reszte zmyslow. Przede wszystkim jedzenie w penetrowanym przez nas regionie Yukatan, Chiapas Quintana Roo wcale nie chce przypominac tego z krakowskiej-meksykanskiej restauracji Tacos.Sniadania zaczynamy talerze owocow - pachnacych i swiezych - papaja, anans, banan ( ten malutki o lekko cytrynowym smaku), melon, do tego jajka na wszystkie sposoby np. jajecznica ze szpinakiem ( wersja ekstremalna ), lub male miekkie placki tako z czyms w srodku. Nadzienie plackow raczej suche i samemu sie doprawia.( na szczescie Asia ma zawsze ze soba sol, pieprz, paste do zebow, offa, szminke ......no po prostu wszystko. Jest duzo ryb i owocow morza, kurczak , indyk. Do miesa dodaja troche ryzu i zawsze paste z czerwonej fasoli (pyszna) na cieplo. Z ta pasta jest tak ze nie wyglada a smakuje.Piwo, wszelkich gatunkow jest zawsze dobre niekoniecznie Corona (piwo koniecznie z limomka).Co sprawdzilysmy wlasnorecznie: nie nalezy zamawiac salatek w Meridzie - chcieli ale nie wiedza jak, czegos co przypomina zupe ale jest rozgotowanym indykiem w Izamalu.
Z dieta zerwalam na czas jakis np. do powrotu
pozdrawiam czytelnikow z drewniaka,
Krysia
kryska (03:14)
2 komentarze




07 listopada 2007
bez auta


Chwile nas nie bylo ale pokonalysmy nieprawdopodobna ilosc kilometrow jakies 200 przez caly dzien.
Wracajac do poczatku miedzynarodowa zorganizowana grupa poslancow telefonicznych (ktorej serdecznie dziekuje za pomoc) i nasze wysilki na miejscu pozwolily nam wytlumaczyc Felicjano ze kierowca o nieznanym nam imieniu ktory odbierze od nas auto nie zabierze pozostawionych przez nas na kempingu rzeczy ale ze mu jeszcze troche dolozy, to troche to 75 litrowy plecor pekajacy w szwach ora slynna rzezba Kasi o wymiarach Krysi( kto zna to wie ze Krysia jest malutka :)).
Uwolnione od auta i bagazy, zazylysmy pradziwej przygody w lokalnych liniach autobysowych na trasie Chetumal - Belize City- Benque na granicy z Gwatemala. Nie byl to nestety chicken bus ale za to bardzo zatloczony bez resorow skajowy oldscoolowy ogorek z totanie glosna muza i klima wywiewajaca z siedzen (otwarte okna). Teraz wiemy czemu kazdy tubylec ma kaptur albo czapke zimowa to autobusowy niezbednik. Nadgraniczne miasteczko jak z westernu, ciemno jeden neon i hotel zabezpieczony krata. Kolacja w knajpie ze stolikami bez ceratek i full lokalnej obslugi. Na talerzu lokalny swie´zo zlapany kurczak i oryginalne belizyjskie piwo - bardzo zimne i bardzo dobre. Na sniadanie tacos u babci w budecze - super wypas.
Przekraczamy granice bez problemu a za nia goscie z koltami w kaburach , zwykle maja dluga bron na ramieniu.


Jestesmy we Flores, raju hippisow , hiszpanskiego i zakupow. Gdyby jakis facet zapragnalby z nami podrozowac to dzisiaj popelnilby samobojstwo, na szczescie sa tu same baby.Teraz idziemy na kolejne piwo , kolejne zarcie i kolejne zakupy???? Gwatemal cudna, gorzyste znajome widoki pol i pasacych sie krow zaklocaja palmy.
Jutro o 6 rano Tikal.
4x4
kryska (01:51)
2 komentarze




08 listopada 2007
Tikal


Dzisiaj wstajemy dzielnie zeby juz o 6 rano wyjechac do Tikal. Podroz to okolo 60 km ale trwa wiecej niz godzine. Pan kierowca najpier zbiera klientow po hotelach, potem na kazdej napotkanej stacji tankuje, pompuje opony serwisuje swoj woz. Oraz podwozi pol wsi znajomych.
Na miejscu dzielimy sie na grupe intelektualistek i fizycznych. Fizyczne, ja i Asia ida na zywiol w dzungle nieoznaczonymi sciezkami szukajac na chybil trafil jednej z 3000 istniejacych na obszarze 12o km 2 budowli. Zaoszczedzona kasa przyda sie na zakupy...
Grupa intelektualna wyrusz z przewodnikiem i przystojnymi holendrami. Potem dostarcza wiadomosci fizolom.
Tikal magiczny, ogromny, odkryty dopiero w 20%. Reszte odkrywa grupa fizyczna.

Prace restauracyjne postepuja w tepie Mayow, tzn 1 stopien na miesiac. Ale kazdy ma swoj fun.





Wiekszosc swiatyn i innych obiektyow stale wyglada jak pagorki zarosniete dzungla. Tylko z kawalkow kamieni mozna wnosic, ze pod spodem jest swiatynia.

Wspinamy sie na najwyzszy szczyt Tikalu, widok oszalamiajacy. 70 m ponad poziom dzungli, widac bardzo daleko, i ani drogi ni kurchanu! Najblizsze city Palenque.
Reszte dnia pochlaniaja nam dyskusje i wymiana doswiadczen w kawiarni archeologicznej ... gdzie oblzone fachowa literatura w 3 jezykach i mapami zglebiamy tajemnice kultury Mayow. ....
Grupa fizoli lata po sklepach starajac sie zrownowazyc chora sytuacje. Czyscimy konta do zera.... Chcac dolaczyc do grupy intelektualnej, Asia poszeza swoje wiadomosci ornitologiczne, a Kasia o lokalnej faunie.
INFO OD INTELEKTUALISTEK
znajdujemy sie w regionei Peten, ktory stanowi 1/3 Gwatemali. Zamieszkuje go 330 355 mieszkancow. Obowiazujece jezyki to castellano i qeqchi. 60% mieszkancow Gwatemali to Mayowie ktorzy mowia w 21 narzeczach. Podsumowujac, w Gwaremali uzywa sie 24 jezykow.
Ja fizol nie moge juz o tym pisac wiec pa.
Jutro o 5 rano jedziemy spowrotem przez Belize do Meksyku i namierzamy sie na super plaze przez 3 dni. Prawdopodobnie nie bedzie tam internetu, wiec najblizsze wiadomosci chyba z Amsterdamu...
Calujemy Wszystkich kibicow
4x4

4X4 (04:12)
komentarz



Gwatemala-Belize-Chetumal-Paamul

Caly dzien tluczemy sie (w sumie okolo 15 godzin!) zeby dojechac do naszego raju. PO drodze zmieniamy autobusy jak rekawiczki, potem taksowkoi, wszystko szybko i w dosc duzym stresie.
Bo nie wiemy, czy zdazymy przed noca (nie zdazylysmy), czy bedzioe dla nas miejsce (nie bylo) i czy za ta sama kwote (za 3 razy wiecej!). NO i nie bylysmy pewne, czy sa tam nasze wyslane bagaze (nie bylo).
Po dlugich pertraktacjach ze straznikiem zrezygnowana ochrona nie mogac sie nam dluzej przeciwstawic zdecydowala sie nas wpuscic tylko na jedna noc.
Na szczescie rano niezasyapiony Felicjano udobruchany usmiechami Asi, usciskami Kasi i Zoladkowa Gorzka rozpoznawszy nas bez pudla: oddal nasze bagaze, wynajal nam cabane za ta sama cene na 3 dni i spelnil kazde nasze dodatkowe zyczenia :)
Tak rozpoczely sie 3 dni w Raju.
JAdlysmy pysznosci, pilysmy pysznosci a w przerwach dlugie spacery po plazy, zbielanie muszli itd. Drugiego dnia wypozyczylysmy sprzet do nurkowania. Ale bylo super!!!! Plywalysmy w podwodnym akwarium, podziwiajac rafe koralowa i jej mieszkancow. Asia widziala barrakude, Ola plaszczke, Krysia murene. Kasia zas zostala zucona na pozarcie karpiopodobnym zarlokom, ktore zorietowawszy sie ze mam jedzenie dla nich w butelce, juz do konca napastowaly nas calymi lawicami. Ale bylo to naprawde niesamowite przezycie.
Co tu gadac, straszna nuda!

Zawarlysmy wiele interesujacych znajomosci:
nasza bezposrednia sasiadka byla Amerykanka w balzakowskim wieku. To z nia wypilysmy morze tequili i na podstawie jej doswiadczen uczylysmy sie zycia. A zyje jej sie calkiem niezle. Mieszka 6 miesiacy na karaibskiej plazy, ma dochodzacego latin lovera, pije teqile i jest bardzo szczesliwa. Pouczyla nas tez o najlepszych sposobach brania masazy na Goa, i niewatpliwie zastosujemy sie do jej wskazowek, jak bedziemy w Indiach nastepnym razem!
4X4 (17:02)
Skomentuj mnie




12 listopada 2007
Paamul- Amsterdam
Poznalysmy tez dobrze przesymopatycznych kelnerow z restauracji. Ich szef zakochal sie w Asi i odtad bylysmy obslugiwane jak krolowe!!! Lacznie z doniesieniem walizek do taksowki!
Z taksowki do autobusu w Playa del Carmen, a potem na lotnisko w Cancun.
Tak to dotarlysmy na lotnisko, i po oddaniu bagazy wsiadlysmy do samolotu.
Wielce zalowalysmy, ze opuszczamy Ameryke Srodkowa i juz planowalysmy nastepna wyprawe...

4X4 (17:03)
komentarz

No comments:

Post a Comment